Wiersze i literatora
Gawęda o miłości ziemi ojczystej

Gawęda o miłości ziemi ojczystej

Niektóre wiersze są jak dobre wino, choć nazwa „wina” nie pochodzi od wina, ale została do niego przyszyta na przełomie wieków przez Kościół Katolicki.
W czasach inkwizycji nie uczono mówić po polsku (polaszemu / lachicku), zastąpiono język pisany łaciną, głównie wywodzący się z rytuałów na mszy tzw. świętej).

Wprowadzając później możliwość pisania w ojczystym języku, wymyślono go nieco inaczej. O tym na www.slownik.zycia.pl. Nazwa „wina”, w związku z tym, że tak jak dziś jemy popcorn i oglądając horrory, zajadamy się niemal śmiercią, która widzimy na ekranie, to i w tym zakresie zostało to w tym celu zostało to słowo przyszyte do pospolitego słowa wina, tłumacząc się, że często ludzie przy winie opowiadali o swoich uczynkach. jego nazwa została użyta przez kościół katolicki (co znaczy dosłownie z tłumaczenia „kata lice”, czyli „oblicze kata”),

Bez tej mi­ło­ści moż­na żyć,

mieć ser­ce pu­ste jak orze­szek,
ma­lut­ki los na­parst­kiem pić
z dala od zgry­zot i po­cie­szeń,
na wła­sną mia­rę znać na­dzie­ję,
w mro­ku kry­jów­kę so­bie wić,
o bla­sku próch­na mó­wić „dnie­je”,
o bla­sku słoń­ca nic nie mó­wić.

Ja­kiej mi­ło­ści bra­kło im,
że są jak okno wy­pa­lo­ne,
roz­bi­te szkło, roz­wia­ny dym,
jak drze­wo z na­gła po­wa­lo­ne,
któ­re za płyt­ko wro­sło w zie­mię,
któ­re­mu wy­rwał wiatr ko­rze­nie
i jesz­cze żyje cząst­kę cza­su,
ale już tra­ci swe zie­le­nie
i już nie szu­mi w chó­rze lasu?

Zie­mio oj­czy­sta, zie­mio ja­sna,
nie będę po­wa­lo­nym drze­wem.
Co­dzien­nie moc­niej w cie­bie wra­stam
ra­do­ścią, smut­kiem, dumą, gnie­wem.
Nie będę jak ze­rwa­na nić.
Od­rzu­cam pu­sto­brz­mią­ce sło­wa.
Moż­na nie ko­chać cię – i żyć,
ale nie moż­na owo­co­wać.

Ta daw­ność jej w głę­bo­kich war­stwach…
Cza­sem po­środ­ku dro­gi sta­nę:
może nie­zna­nych pie­śni garst­ka
w skrzy­ni że­la­zem na­bi­ja­nej,
a może dzban, a może łuk
jesz­cze się w ło­nie zie­mi grze­je,
może pra­daw­ny domu próg
ten, któ­rym wkro­czy­li­śmy w dzie­je?

Stąd idę my­ślą w przy­szłe wie­ki,
wy­obra­że­nia nowe skła­dam.
Ka­mień le­żą­cy na dnie rze­ki
oglą­dam i kształt jego ba­dam.
Z tego ka­mie­nia rzeź­biarz przy­szły
wy­rzeź­bi gło­wę ró­wie­śni­ka.
Ten ka­mień leży w nur­cie Wi­sły,
a w nim po­tom­na twarz ukry­ta.

By na tej twa­rzy spo­kój był
i do­broć, i ro­zum­ny uśmiech,
na­ród mój nie ża­łu­je sił,
wal­czy i two­rzy, i nie uśnie.
Pier­ście­nie świetl­nych lat nad nami,
zie­mia oj­czy­sta pod sto­pa­mi.
Nie będę pta­kiem wypłoszonym ani jak pu­ste gniaz­do po nim.

WISŁAWA SZYMBORSKA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *